sobota, 8 stycznia 2011

wycieczka po Paryżu.

Myślałam, że już się nie wyrobię na 12. Ciągle ktoś pisał, jak pisałam do innych a nie zajmowałam się sobą. Postawiłam na 100% naturalności - żadnej kobiecości, romansu. Na luzie. Nałożyłam tylko lekko fluid, oczy pomalowałam na takie ciepłe odcienie brązu, a usta musnęłam błyszczykiem. Na siebie ubrałam beżowy kardigan, turkusową koszulkę z jakiś napisem, rurki i conversy. Przez ramię przełożyłam jakąś ogromną torbę, do której powrzucałam portfel, dokumenty, małą kosmetyczkę i jakąś książkę - tak na wszelki wypadek. Włosy spięłam w kitkę, z grzywką zaczesaną do góry. Wychodząc weszłam jeszcze do garderoby po jakąś kurtkę (no bo zima w końcu, co nie?). Zamknęłam drzwi i zbiegłam po schodach, bo winda była popsuta.
Słońce było przysłonięte, lekko wiał wiatr - nawet dobra pogoda. Nie było za bardzo ciepło, ale musiałam dać radę, nie mogłam odpuścić Jake'owi. Zamachałam jakieś taksówce - o dziwo zatrzymała się za od razu pierwsza. Na miejscu byłam 10 po 12 (jakby ktoś nie wiedział o 12:10) i widziałam go, jak na mnie czekał. Wysiadałam z taksówki podając panu pieniądze i szłam w stronę Jacob'a. Nie wiedziałam czy jestem czerwona - mam nadzieję, że nie byłam. Przywitał się pierwszy.
- Oo hej Jeanne. - powiedział lekko zdenerwowany. No to super - wiem, że to nie jest dla niego byle jakie spotkanie.
- Hej Jacob. Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać.
- Spoko, nic się nie stało.
- Dobra, więc gotowy do zwiedzania? Luwr, Place de l’Etoile i Łuk Triumfalny, Wieża Eiffla, Montmartre i okolice oraz Cmentarz Pere Lachaise.
- Ee.. trochę dużo. - powiedział lekko przerażony.
- Spokojnie, do większości będziemy dojeżdżać. 
- Oo.., no to super. Spróbuję się nie poddać - zaczął się śmiać i ja również.
- No dobra, to choć znajdziemy jakąś taksówkę. - poszedł za mną. Znowu szczęście - kolejna pierwsza taksówka zatrzymała się. - Dzień dobry, do Luwru proszę. Wsiadaj Jacob - zwróciłam się do mojego towarzysza. Taksówkarz włączył licznik, odpalił samochód i pojechaliśmy. Na miejscu byliśmy w niecałe 6 minut. Gdy zajechaliśmy na miejsce podałam pieniądze panu z taksówki.
- Jacob, ale Ty masz pieniądze? - zapytałam lekko podenerwowana, bo nie mam tylu pieniędzy aby płacić za niego, i za mnie a miałam do niego niespodziankę.
- No pewnie, że mam. Myślałaś, że przyjechałem tutaj bez kasy przy tyłku? - spojrzał na mnie z lekką ironią,ale przyjaźnie.
- Eee, przepraszam.
- Nie masz za co. Mam przy sobie sporo, więc mogę zaszaleć.
- Bo mam jeszcze do Ciebie niespodziankę, chociaż nie wiem czy ci się to spodoba. I sraczy ci?
- Jeanne na pewno. Mam jakieś 5000 euro. - WOW, dużo.. nie żebym takiej gotówki nie widziałam, tylko nie wiedziałam, że 19 chłopak z ameryki może mieć taką kasę. A może jest złodziejem? CO?! Nie mam zamiaru myśleć o takich rzeczach.
- Oo, no to dużo masz. Wchodzimy?
- Pewnie.
O 13:42 wyszliśmy z rezydencji francuskich królów. Następnie pokazałam mu Place de l’Etoile i Łuk Triumfalny, Montmartre i okolice oraz Cmentarz Pere Lachaise a na sam koniec zostawiłam wieżę Eiffla. I tak jak myślałam - to nią był najbardziej podekscytowany. Wjechaliśmy windą - bo nie miałam ochoty wchodzić po schodach. Gdy byliśmy już na szczycie...
- Chciałabyś się jutro spotkać? - zapytał lekko zdenerwowany.
- No pewnie.
- Oo, no to super, jeszcze do ciebie napiszę.
- Spoko. A teraz na niespodzianka - idziemy do Chez Clément!
- O.., no to fajnie. A co to jest? - zapytał lekko zdezorientowany.
- Haha - zaśmiałam się szczerze, naprawdę mnie to rozbawiło. - to jest taka restauracja. 10 minut drogi stąd samochodem. 
- Aha... restauracja.. no jasne. To dobrze, że wymyśliłaś tą niespodziankę bo na prawdę głodny jestem.
- No to chodźmy. - Zjechaliśmy na dół. Będąc na dole, właśnie włączyły się światła, które oświetlają Eiffel.
- Oo, teraz powinniśmy dopiero wjeżdżać a nie zjeżdżać. - zauważył Jake
- Taa - pociągnęłam go za sobą, i weszłam do pierwszej lepszej taksówki - Do Chez Clément, poproszę.
Zajechaliśmy do restauracji, weszliśmy i usiadaliśmy na swoje zamówione miejsca i dostaliśmy kartę dań.
- No to co chcesz?
- To co ty.
- Hahaha.
- Na prawdę.
- No dobrze.
Zamówiłam dla niego i dla mnie jakąś sałatkę. Chyba mu smakowało, bo zjadł wszystko.
- Dobre to było. 
- Na prawdę? Myślałam, że masz ochotę na McDonald'a.
- Hahaha, to stereotypy Amerykanina.
- Widać ty jeszcze jesteś inny.
- Ta.. - zadzwonił mu telefon.- Yhym, taa..no jestem zajęty. Spadaj. No, no.. do zobaczenia, taa. O czym to ja?
- Że jesteś inny.
- Aha no tak.
- A kto dzwonił? Przepraszam, że jestem bezczelna, ale wiesz raczej nie powinnam być twoim powodem, że z kimś nie możesz się spotkać.
- Kumple.
- No to nie wolno ich tak zostawiać. Przyjechałeś z kumplami - a nie ze mną. Powinieneś do nich iść.
- Na pewno nie będzie to ci przeszkadzać?
- Nie, nie. Na pewno. To chodź.
Zabraliśmy swoje rzeczy zapłaciliśmy i znowu zamówiłam taksówkę - o dziwo znowu zatrzymała się pierwsza, która jechała. Gdy byliśmy już pod moim mieszkaniem..
- Dzięki za cały dzień. - powiedział Jacob
- A gdzie tam cały dzień. Dopiero 17.
- Dla mnie cały.Wszystko było super. Jak by co, to do ciebie napiszę. - pochylił się moją stronę i pocałował mnie w policzek. Chyba się zarumieniłam. - Hah, zarumieniłaś się - a niech, mnie!
- Ee.., to.. pa - wybąknęłam i wszyłam z taksówki.
Pędem biegłam po schodach - winda nadal zepsuta. Otworzyłam drzwi i tak samo jak w Londynie osunęłam się pod drzwiami.Max (mój pies) podbiegł do mnie liżąc mnie po całej twarzy.
- No Max, Max.. spokojnie.
Zabrałam smycz, podpięłam do obroży i wyszłam z moim spanielem. Nie mogłam uwierzyć - pocałował mnie. Jacob mnie pocałował.Co prawda w policzek - ale niech mnie! Pocałunek. Nie wierzyłam, że takie coś się może stać.
Wróciłam do domu jakieś 40 minut temu i własnym ręką nie mogę uwierzyć. Napisałam taki dług teks w takim krótkim czasie - i to wszystko dla was ^^.
Jestem zmęczona, bo pierwsze co zrobiłam to włączyłam laptop i zaczęłam pisać. Wypisałam wam to co moim zdaniem było najważniejsze.
Jeanne Goudreau
 

 

6 komentarzy:

  1. Super :) Jeanne,ty to masz szczęście w życiu,mam nadzeje,ze to nie dzwoniła jakaś inna dziewczya :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kvrwa....jak ja kocham, jak piszesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW !! Ale czad ;] Z każdym następnym twoim wpisem coraz bardziej ci zazdroszczę ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie,żeby to nie była jakaś dziewczyna ;p

    Ale extra :)

    OdpowiedzUsuń
  5. yhy.. Powiadasz, że wjechałaś na sam szczyt windą. taa. bo ci się nie chciało iść schodami. Schody dochodzą tylko do 2 piętra wieży, dalej trzeba wjechać windą. na drugie piętro idzie się ok. 15-20 minut. jeżeli uwczas wjechałaś windą - jak powiadasz na sam szczyt zapomniałaś wspomnieć, że na 2 piętrze winda się zatrzymuje i przechodzi się do drugiej windy i jedzie się dopiero na sam szczyt. Również zapomniałaś wspomnieć, że w zimie przy mrozie jest zamknięte ostatnie piętro. Coraz mniej wieżę w twoje zmyślone historie.

    OdpowiedzUsuń

Dodaj swoją opinię :) Z przyjemnością czytam każde komentarze.